Blonde, Arran
Blonde, Arran
Ostatnim z serii szkockich bronków, jakie otrzymałem, jest Blonde z browaru Isle of Arran. To Golden Ale, a więc chyba najmniej podniecający ze wszystkich. Dziś jednak nie mam głowy do degustacji, a jedynie chcę się niezobowiązująco orzeźwić. Do tego właśnie ma służyć ten styl.
Wygląd. Złociste, perfekcyjnie klarowne. Piana na jeden palec, biała, raczej drobna, średnio trwała.
Aromat. Słodowy, leciutko wpadający w karmel. Do tego niezwykle delikatna ziemistość i lekki aromat słodkich winogron. Całkiem przyjemny, zdecydowanie przyjemniejszy niż zakładałem.
Smak. Wytrawny i mało wyraźny. Trochę przypomina koncernowego lagera swoją słodowością. Pod słodem czają się jeszcze jakieś delikatne owocowe nutki, chyba ponownie winogrona, które były też w aromacie, a dochodzi jeszcze jakaś gruszka lub coś podobnego. Ciężko dokładnie określić, bo posmaki owocowe są na granicy percepcji. Pojawia się też posmak lekko drożdżowy. Chmiel zdaje się nie wnosić praktycznie nic do smaku.
Goryczka. Bardzo niska, chyba ziołowa.
Odczucie w ustach. Treściwość niska w stronę średniej, wysycenie również niskie do średniego.
Ogólne wrażenie. No co ja mam tu napisać? To jest piwo niewymagające i niezobowiązujące. Można je żłopać pogryzając kiełbachę z rożna albo bez niczego, w roli napoju orzeźwiającego. Smak i aromat są jakie są, niewyraźne, neutralne, starające się nie narzucać w najmniejszym stopniu. Pije się toto bez żadnych emocji, pozytywnych ani negatywnych.
Blonde (Arran)
Alkohol: 5%