Czarny Mustang z browaru Artezan
Czarny Mustang z browaru Artezan
Czarnego Mustanga już znam. Piłem go we wrześniu zeszłego roku, podczas firmowego spędu w Poznaniu, a konkretnie podczas pospędowego rozluźnienia w Piwnej Stopie. Zapamiętałem to piwo bardzo pozytywnie. Ostatnio w Smaku akurat trafiło się w promocji, więc przy okazji zakupów nieco cięższego kalibru (RISy i Barleywine z Doctora Brew) chwyciłem flaszkę.
Wygląd. Czarne. Piana beżowa, drobnopęcherzykowa, choć z czasem bąbelki jakby nieco pęcznieją. Bujna i pomimo, że z czasem trochę się redukuje, to mimo wszystko jest bardzo trwała. Zostawia wspaniały lacing.
Aromat. Badzo ciekawy. Z jednej strony nieco słodkawy, jakby to był milk stout (a nie jest). Z drugiej pojawia się nuta nie tylko palona, ale wręcz jakby gdzieś w oddali zalatywała wędzonką. Jest wreszcie mleczna czekolada. Mnóstwo czekolady.
Smak. Dość wytrawne. Dominuje mieszanka paloności (przypalony chleb) i czekolady, tym razem dla odmiany gorzkiej. Czekolada jest na tyle intensywna, że moje pierwsze skojarzenie to było ssanie kawałka czekolady, a nie picie piwa. Chmiel wnosi tu bardzo delikatne tło żywiczne.
Goryczka. Głównie palona, chociaż czuć też lekką ziołowość lub żywiczność (ciężko określić). Nie za długa, średnio intensywna.
Odczucie w ustach. Pełnia średnia do niskiej, niskie wysycenie.
Ogólne wrażenie. Świetne, stosunkowo lekkie ciemne piwko. Poza palonością (która akurat jest łatwa do osiągnięcia), bardzo pozytywnie wpływa na całość ta masa czekolady, która sprawia wrażenie słodyczy, pomimo, że piwo jest w rzeczywistości wytrawne. Bardzo smaczne. Szkoda tylko, że amerykańskie chmiele nic tu specjalnie nie wniosły. Mimo wszystko, jak dla mnie, piwko jest naprawdę świetne.
Czarny Mustang (Artezan)
Skład: woda, słód jęczmienny, chmiel (Simcoe, Cascade, Athanum), drożdże