Ognie Szczęścia, Pinta
Ognie Szczęścia, Pinta
Jakiś czas temu naszło mnie na czerwonego irlandzkiego ejla. Ostatecznie skończyło się tylko na kupieniu butelki, która ponad miesiąc spędziła potem czekając na swój wielki dzień, ale pocieszam się tym, że to na tyle słabo chmielone piwo, że nie sprawi to zbyt wielkiej różnicy.
Wygląd. Ciemnobursztynowe, idealnie klarowne. Piana biała, niska i nietrwała, znika praktycznie całkowicie w kilkadziesiąt sekund.
Aromat. Lekkuchno metaliczny i tytoniowy od chmielu (ale metaliczność nie wychodzi w teście skórnym). Słód natomiast wnosi słodkawy aromat karmelu i chlebowość (przypomina pumpernikiel). Całkiem przyzwoicie.
Smak. Półwytrawne, z wytrawnym, chmielowym finiszem. Delikatnie ziołowe z dość mocno schowaną bazą słodową, jakby karmelową. Dość mało wyrazisty, nienachalny i stonowany smak. Klasyczny, bez udziwnień.
Goryczka. Niska, ziołowa.
Odczucie w ustach. Niskie wysycenie (można było je przewidzieć jużprzy otwieraniu butelki: ledwo cokolwiek syknęło), stosunkowo niska pełnia.
Ogólne wrażenie. Całkiem dobre piwko. Niezobowiązujące i nieabsorbujące za bardzo zmysłów. Można powiedzieć, że nudne i nijakie, ale taki właśnie jest irlandzki czerwony ejl. To taka irlandzka wersja koncerniaka, którego bez mrugnięcia okiem lejemy w gardło, zapijając grillowaną karkówkę z solidną porcją ostrej musztardy. Nie ma tu co szukać jakichś niespotykanych wrażeń, ale jak na styl, jest przyzwoicie.
Ognie Szczęścia (Pinta)
Skład: woda, słody (pale ale, wiedeński, melanoidynowy, Caramunich III), palony jęczmień, chmiel Fuggles, drożdże Safale S-04
Ekstrakt: 11,5°P
Alkohol: 4,2%
Goryczka: 25 IBU