Icelandic Toasted Porter, Einstök
Icelandic Toasted Porter, Einstök
Kolejkę porterów czas ruszyć. To piwo miałem pić świeże, ale chyba już z rok stoi w szafie. Cóż, może wyszło mu to na dobre, nie wiem. W każdym razie mam dziś na tapecie dość mocną wersję angielskiego porteru z dodatkiem kawy. Zobaczmy, co to sobą prezentuje.
Wygląd. Nieprzejrzyście czarne. Pianka drobna, beżowa, niezbyt wysoka i raczej średnio trwała, jednak stosunkowo lepka, więc fajnie zdobi szkło.
Aromat. Z butelki, czekolada. Ze szkła aromat jest nieco bardziej złożony, ale nadal mleczna czekolada stanowi główną jego część składową. Gdzieś w tle pojawia się kawa i delikatna kwaśność od ciemnych słodów, a także lekkie nutki tostowe, dające fajne wrażenie wąchania grzanki z Nutellą. Jest wreszcie wyraźna słodowość w stylu mokrego zboża, od razu kojarząca się ze słodem pilzneńskim. Niestety, ten akcent jest na tyle wyraźny, że trochę psuje odbiór całości.
Smak. Półwytrawne, bardzo kakaowe, czekoladowe. Kawa jest znacznie bardziej wyczuwalna niż w aromacie, za to kwasowość jest niższa niż się spodziewałem. W tle lekkie nuty palone. W ustach długo pozostaje wyraźny kakaowy posmak.
Goryczka. Niska, palona.
Odczucie w ustach. Dość gęste, sprawia wrażenie treściwego. Wysycenie niskie.
Ogólne wrażenie. Bardzo fajne piwko. Gęste jak na swój ekstrakt, mega czekoladowe, przyjemnie wyważone. Nic tu nie odstaje, nic nie przeszkadza, ale też nie można nazwać tego piwa zachowawczym. Raczej godne powtórzenia. Byłoby to niewątpliwie jedno z lepszych piw, jakie piłem, gdyby nie aromat, który, choć dobry, to jednak nie rzuca na kolana. Smak jest jednak pierwsza klasa.
Icelandic Toasted Porter (Einstök)
Skład: woda, słód pilzneński, słód monachijski, słód czekoladowy, kawa, bawarskie chmiele, drożdże
Ekstrakt: 14,5°P
Alkohol: 6%