Atak Kraboludzi, Bulkers
Atak Kraboludzi, Bulkers
Długo nie było nic słychać o Bulkersie i jego piwkach. Butelkowe było jedno, do tego aż półtora roku temu. Potem nic, aż wreszcie pojawiły się dwa piwerka uwarzone w Limanowej. Nie są co prawda łatwo dostępne w Trójmieście, ale akurat byłem w Poznaniu i przywiozłem po flaszce prosto „ze źródełka”.
Wygląd. Złociste i zaledwie leciutko zamglone, ale niemal klarowne. Piana wysoka, biała, drobna, trwała i ładnie oblepiająca szkło.
Aromat. Pierwsze, co daje się wyczuć, to mocarne, leciutko niedojrzałe mango. Tak mocne, że nawet nie trzeba się specjalnie zbliżać do szkła, tak bucha. Pod nim troszkę żywicy i jakiś taki słodki akcent, jakby truskawka.
Smak. Bardzo wytrawne, choć odfermentowanie na to nie wskazuje. Zdecydowanie chmielowe. Baza słodowa jest niemal niewyczuwalna, ale czai się tam troszkę biszkoptów. Na pierwszym planie zaś jest oczywiście chmiel: żywica i grejpfrut. Dość wysoka, ale nieprzesadzona goryczka.
Odczucie w ustach. Dość mało ciała; sprawia wrażenie lekko wodnistego. Średnie wysycenie.
Ogólne wrażenie. Z czasem coraz mniem mnie kręci IPA i różne jego odmiany, więc oceniam przez pryzmat swojego roznącego znudzenia stylem. Pewnie wystawiłbym piątkę za całokształt, bo nie wyczuwam żadnych wad, a piwko jest lekkie, rześkie i pijalne (przyznaję, że znika natychmiast). Ale mimo wszystko to „tylko IPA” i mam wrażenie, że nie zapamiętam go na dłużej spośród istnego potopu ajpiejek z każdego możliwego browaru rzemieślniczego. Czekam na coś bardziej w moim stylu, może pojawi się jakiś angielski ejl, pszeniczniak, stoucik albo kwas?
Atak Kraboludzi (Bulkers)
Skład: woda, słody (pale ale, pszeniczny), chmiele (Warrior, Citra, Centennial, Simcoe), drożdże US-05
Ekstrakt: 14°P
Alkohol: 5,6%