Dr IPA z browaru Birbant
Dr IPA z browaru Birbant
Nieczęsto pijam piwa z Birbanta. W sumie nie wiem, dlaczego, ale jakoś nie kojarzę ich z niczym, co by mnie urzekło na tyle, żebym przy zakupach jakoś nie odwracał wzroku ku ciekawszym produktom. W sumie z Dr IPA nie było inaczej, ale zauważyłem, że ma coś sporą goryczkę (120 IBU) i mimo wszystko wygospodarowałem miejsce w torbie na zakupy. Teraz zweryfikujmy, czy było warto.
Wygląd. Ciemnobrunatne, klarowne. Piana jasnobeżowa, bardzo nikła, ledwo się cokolwiek utworzyło przy ściankach szkła. Lacing minimalny, ale o dziwo, jakiś tam jest.
Aromat. Ciemne słody: kawa, prażony słonecznik. Do tego również nieco biszkopta. Chmielu za bardzo nie czuć poza bardzo delikatną kwiatowością.
Smak. Ponownie głównie ciemne słody: mnóstwo kawy, spalonego tosta, wręcz trochę popiołu. Jasne słody zaś wniosły trochę karmelowości. Chmielu trzeba się tu mocno naszukać, ale ostatecznie daje się wyczuć jakiś nikły ślad cytrusowości w posmaku.
Goryczka. Stosunkowo wysoka, ale jak na styl, to średnia; dałbym tak na oko maksymalnie 70 IBU, ale na pewno nie 120. Pół na pół palona i grejpfrutowa, chociaż paloność jest krótka, a grejpfrut troszkę zalega.
Odczucie w ustach. Stosunkowo gęste, ale nie tak, by wskazywało na specjalnie dużą zawartość żyta. Nisko wysycone, półpełne.
Ogólne wrażenie. Łee tam, myślałem, że będzie bomba, a jest najwyżej bombka choinkowa. Piwo nie jest złe, powiedziałbym, że to taki w miarę przyzwoity przedstaiwciel gatunku. Ale nie wychodzi przed szereg, nie wyróżnia się, jest do bólu przeciętny. Charakter chmielowy jest praktycznie żaden, podana wartość IBU to jakaś ściema i jedyne, co jest naprawdę fajne, to przyjemne, intensywne ciemne słody. Trochę się rozczarowałem.
Dr IPA (Birbant)
Skład: woda, słody (pale ale, monachijski, żytni, czekoladowy, karmelowy), chmiele (Mosaic, Cascade, Citra), drożdże US-05