East Coast IPA z browaru Greene King
East Coast IPA z browaru Greene King
Zgodnie z zapowiedzią, przechodzę do opisania wrażeń z wypicia ostatniego piwa z poprzedniej porcji piw z Lidla. Jest to East Coast IPA z browaru, czy też parakoncernu, Greene King. Jest on na naszym rynku dość szeroko dostępny. Praktycznie w każdym lepszym supermarkecie można dostać jakieś ich piwa, chociażby serię pseudorzemieślniczych piw w buteleczkach 0,33 litra, w których jedyne, co jest OK, to etykietki. Nie czarujmy się, nie przepadam za ich piwami i nie przypominam sobie, żebym trafił jak dotąd na choćby jedno warte wzmianki. Wypiłem zatem tego East Coast IPA z pewną dozą sceptycyzmu i oto, co stwierdziłem.
Wygląd. Ciemnozłociste, całkowicie klarowne. Piana biała, wysoka ledwo na jeden palec i szybko opadająca do obrączki. Na szczęście drobna i nawet zostawiająca po sobie ślady na szkle.
Aromat. O dziwo, całkiem przyjemny. Amarillo, Centennial i Citra zrobiły robotę i faktycznie wniosły przyjemne nuty pomarańczy i cytryn. Pojawia się też leciutka ziołowość, trochę kwiatów, a wszystko to na nienachalnej karmelowej podbudowie słodu. Niestety, aromat jest dość wątły i nie wali po nozdrzach.
Smak. Wytrawny. Ziołowo-cytrusowy. Nijaki.
Goryczka. Średnia, choć przy wytrawnym skamu wydaje się naprawdę solidna. Niezbyt długa, ziołowo-grejpfrutowa, niezbyt długa.
Odczucie w ustach. Niska pełnia i wysokie wysycenie. Zdecydowanie za wysokie.
Ogólne wrażenie. No proszę, to piwo nawet dało się wypić! Nie zniszczyło kubków smakowych, bo smaku prawie nie miało. Nozdrzy nie zniszczyło, bo aromat też był słabiutki (choć bardzo przyjemny). Wysycenie trochę bardziej zepsuło sprawę, bo było zdecydowanie za wysokie i bekałem co drugi łyk, ale da się z tym żyć jeśli bronkiem tylko zapijam obiad. Powiedzmy tak: to piwo jest stosunkowo dobre przy cenie, za jaką je kupiłem. Pewnie bym się na nie ponownie skusił do jakiegoś grilla, czy innej kiełbachy z patelni, gdyby alternatywą był Argus, czy inny specjał z dyskontowej półki. Jako piwo do degustowania to jednak wciąż nie jest to i powtórki zdecydowanie nie będzie. W porównaniu z koncerniakami z billboardów, East Coast IPA daje radę; w porównaniu z craftem (kategorycznie odmawiam pisania craft przez k) jest tak sobie. Piłem gorsze piwa, ale piłem też dużo lepszych.
East Coast IPA (Greene King)
Skład: woda, słód jęczmienny, chmiele: Amarillo, Centennial i Citra, drożdże
Alkohol: 4%