Kiss The Beast
Kiss The Beast
Firma, w której pracuję, ostatnio ściągnęła mnie na warsztaty w Poznaniu. Po warsztatach oczywiście wyskoczyłem z kolegami na piwko, a efektem było zobycie flaszki Kiss The Beast, kolaboracyjnego piwa od AleBrowaru i Birbanta.
Firma, w której pracuję, ostatnio ściągnęła mnie na warsztaty w Poznaniu. Po warsztatach oczywiście wyskoczyłem z kolegami na piwko, a efektem było zobycie flaszki Kiss The Beast, kolaboracyjnego piwa od AleBrowaru i Birbanta.
Malowana butelka z wodnymi stworami to taki znak rozpoznawczy kolaboracyjnych piw AleBrowaru. Tym razem na flaszce znalazł się rekin długonosy (nie żebym sie znał na ichtiologii, ale tak powiedzieli). Po raz kolejny fajne, przyciągające wzrok opakowanie.
A jego zawartość, czyli piwo w stylu określonym jako Ultra Belgian IPA to już faktycznie bestia. 19,1 stopni Plato, 8,5% alkoholu, 200 IBU, belgijskie drożdże i tyle amerykańskiego chmielu, że koncern warzyłby na tym przez rok.
Piwo nalewa się opalizujące, nieprzejrzyste. Pomarańczowa barwa przywodzi na myśl herbatę złamaną odrobiną soku z cytryny. Piana jest kremowobiała, drobnopęcherzykowa. Szybko się dziurawi i opada do cienkiej warstewki, ale za to całkiem ładnie zdobi szkło. Ogólnie bez jakiegoś szału; jest poprawnie.
Aromat zmienia się wraz z ogrzewaniem się piwa w szkle. Na początku jest typowo dla Belgii. Nuty fenolowe zdecydowanie przywodzą na myśl przyprawy: cynamon, goździki. Pojawia się też nieco brzoskwini. To zasługa drożdży. Z czasem na wierzch wychodzą jednak amerykańskie chmiele i pojawia się grejpfrut, mango i odrobina żywicy. Wszystko to na karmelowej podbudowie słodowej. Ciekawe, że nuty pochodzące z chmielu są dość słabe jak na tak ekstremalnie nachmielone piwo. Prawdopodobnie sprawiły to żarłoczne belgijskie drożdże.
Wysycenie jest dość wysokie, ale po parokrotnym zakręceniu piwem w szkle bąbelki przestają drapać w gardło. Goryczka jest wysoka, grejpfrutowo-alkoholowa, delikatnie piekąca i dość krótka, choć trochę zalega na języku. Te 200 IBU jest w rzeczywistości nieweryfikowalne, bo i tak nie da się wyczuć takich wartości. Ciała piwu nieco brakuje, bo drożdże odfermentowały dość głęboko (podobno do 2,5 stopnia), a to z kolei sprawia, że piwo jest półwytrawne, lekkie, orzeźwiające. Karmelowa baza słodowa nie przytłacza, a gładkość, jaką piwu nadaje słód pszeniczny dodatkowo zwiększa pijalność. A ta jest zdradliwie wysoka. Pocałunek bestii może się dla nieuważnych degustatorów skończyć pod stołem.
Podsumowując, Kiss The Beast to na pewno ciekawe piwo, którego warto spróbować, pomimo że obiektywnie rzecz biorąc nie jest wybitne. Z pewnością jednak jest nowatorskie i nietypowe, a przez to godne uwagi.
Kiss the Beast (AleBrowar, Birbant)
Skład: woda; słody: pale ale, monachijski, melanoidynowy, pszeniczny, karmelowy; chmiele: Mosaic, Palisade, Simcoe, Alarillo, Chinook, Columbus; drożdże WLP545 Belgian Strong Ale Yeast
Ekstrakt: 19,1°P
Alkohol: 8,5%
Goryczka: 200 IBU