Rasputin, De Molen
Rasputin, De Molen
Deszczowa dziś pogoda, więc stwierdziłem, że warto zaserwować sobie jakiś przyjemny imperialny stout. Akurat na wierzchu w szafie stał Rasputin z De Molena i jakoś tak nie chciało mi się kombinować nad innymi opcjami. Puszka (tak, tak, puszka!) wylądowała na godzinę w lodówce, żeby się nieco schłodzić z temperatury otoczenia i zaraz przeleję jej zawartość do szkła. De Molen ma talent do mocnych piw, więc już nie mogę się doczekać.
Wygląd. Smoliście czarne z brązowym prześwitem przy dnie szkła. Bujna beżowa piana, drobna, trwała i zdobiąca szkło.
Aromat. Słodkawy. Słodowość przeplata się z melasą, delikatnym czekoladowym tłem i nienachalną, acz wyraźną palonością. Pojawia się też nuta kojarząca się z suszoną figą.
Smak. No, stout pełną gębą. Od pierwszego łyka i aż po finisz na pierwszym planie jest potężna paloność w stylu spalonego nad ogniem chleba. W tle ponownie pojawia się delikatna czekolada, zwłaszcza w finiszu, a także ledwie wyczuwalny, ale wyraźnie rozgrzewający alkohol. Całość jest półwytrawna. Po przełknięciu w gardle zostaje wrażenie gęstej, powoli spływającej warstwy gorzkiej czekolady.
Odczucie w ustach. Dość wysoka pełnia. Piwo pomimo dość głębokiego odfermentowania, sprawia wrażenie gęstego. Wysycenie średnie, perliste. Mogłoby być nieco niższe, ale ujdzie.
Ogólne wrażenie. Piwo wybitne można poznać po tym, że pomimo trzymania się stylu, potrafi zachwycić głębią i złożonością. I tak właśnie jest w tym przypadku. Nie ma tu żadnych udziwnień, żadnych nietypowych dodatków, ani nawet tych „oklepanych” w postaci kawy czy laktozy. To jest właśnie wzorzec tego, jak (moim zdaniem) powinien smakować imperialny stout: kompleksowy, ale trzymający się granic stylu, zbalansowany, ale na tyle zadziorny, żeby porządnie zaatakować kubki smakowe. Świetne, naprawdę świetne piwo. Takie chciałbym pić częściej!
Rasputin (De Molen)
Ekstrakt: 23°P
Alkohol: 10,4%
Goryczka: 46 IBU
Pierwsze ciemne piwo które wypiłem do końca