Warka 3: APA 13,5°Blg
Niniejszym wpisem rozpoczynam pisanie o piwach powstających w moim domowym browarze. To moje pierwsze piwo z samodzielnym zacieraniem; wcześniej uwarzyłem dwie warki z ekstraktów. Od teraz będę się starał pisać na temat wszystkich moich warek (nie będzie tego bardzo dużo, bo nie warzę zbyt często).
Pierwszym piwem, jakie warzy się z zacieraniem, powinno być coś prostego. Niezbyt złożony i niezbyt obfity zasyp. Coś, co wybacza błędy. O ile mi wiadomo, takim piwem może być IPA (zwłaszcza jakaś sesyjna), irlandzki wytrawny stout, czy właśnie APA. Mój wybór, z podszeptu Adama z browaru Bulkers, który mi przy okazji „sprzedał” jakże złożoną recepturę, padł na to ostatnie piwo.
Uwagi
- Nie zastosowałem wygrzewu. Nie wiem, czy to miało jakiś wpływ na wydajność wysładzania (bo i tak podgrzałem zacier do 78°C, ale natychmiast po osiągnięciu tej temperatury przeniosłem zacier do fermentora z wężykiem z oplotu).
- Nie wiem, ile wody użyłem do wysładzania (lałem do oporu, po czym zorientowałem się, że ekstrakt spadł do 2°Blg i wysładzanie trzeba było przerwać pomimo wody nad młótem). Szacuję, że wyszło jakieś 7-8 litrów, ale to tak pi razy drzwi. Na przyszły raz trzeba policzyć dokładnie i zastosować się do obliczeń, a nie lać na oko.
- Po burzliwej zebrałem gęstwę drożdżową na kolejną warkę piwa.
- Po cichej gęstość zmierzyłem, jakże inteligentnie, po zadaniu cukru do refermentacji i wyszło 3°Blg. To spowodowało też błąd w wyliczonej zawartości alkoholu. Na przyszłość muszę zapamiętać, żeby Blg zmierzyć przed dodaniem cukru.
Pierwsze koty za płoty, ale o ile piwo się udało, o tyle w samym procesie warzenia popełniłem błędy, które przekreślają trochę powtarzalność efektu.
Degustacja
Wygląd. Jasnozłociste, dość mocno zamglone. Piana biała, bujna, średnio- i grubopęcherzykowa, ale trwała. Co ciekawe, piwo zupełnie nie uciekało z butelki, a nawet się nie spieniło, ale to zapewne efekt schłodzenia (w zimnej cieczy wzrasta rozpuszczalność dwutlenku węgla).
Aromat. Przede wszystkim ananasowy, co było czuć już na etapie chmielenia na zimno. Gdzieś pod spodem pałęta się odrobina pomarańczy i sosny. Aromat słodu w zasadzie niewyczuwalny.
Smak. Wytrawne. Przede wszystkim owocowe, cytrusowe, choć słód wnosi trochę nietypowy posmak orzechów laskowych.
Goryczka. Średnia, raczej krótka, grejpfrutowa.
Odczucie w ustach. Pełnia niska do średniej, wysycenie dość wysokie (lekko przegazowane).
Ogólne wrażenie. Nie jest to jakieś wybitne piwo, ale jest zdecydowanie rześkie, z przyjemną, krótką goryczką. Pije się bardzo przyjemnie. Chyba na lato uwarzę je ponownie. Mam nadzieję, że przy okazji uniknę niektórych popełnionych błędów.