Warka 9: Best Bitter 11°Blg
Warka 9: Best Bitter 11°Blg
Pierwszym piwem, jakie kiedykolwiek uwarzyłem był angielski Bitter z brewkitu, dochmielony Sorachi Ace. Ekstrakt 10,5°Blg umiejscowił go w kategorii Best Bitter wg BJCP. Piwko nie było wybitne; prawdę mówiąc broniło się tylko jeśli je porównać z jakimś koncerniakiem. Moje drugie podejście do stylu już było bardziej świadome, z własną recepturą i w miarę określoną wizją tego, co ostatecznie chcę osiągnąć. A moim celem było lekkie, rześkie piwo na lato, z karmelową bazą słodową i wyrazistym charakterem chmielowym. Żeby uczynić piwko ciekawszym, postanowiłem nachmielić je Puławskim. Dodatkowo, eksperymentem było użycie nieznanych mi dotąd drożdży: Mangrove Jack’s British Ale M07.
Receptura
- Zacieranie pierwotnie miało przebiegać w 62 stopniach, ale jak BeerSmith policzył mi prognozowane odfermentowanie, to zmieniłem recepturę już po starcie zacierania.
- Fermentacja wystartowała po dwóch dniach, a pełną parą dopiero po czterech — pomimo uwodnienia drożdży.
- Fermentowało w bardzo wysokiej temperaturze, między 21 a 23°C.
Degustacja
Wygląd. Barwa bursztynowa, herbaciana. Trochę zamglone. Pianka drobno- i średniopęcherzykowa, stosunkowo bujna i stosunkowo trwała, niestety słabo zdobiąca szkło.
Aromat. Przedziwny. Na pierwszym planie są owocowe cukierki przemieszane z ziołami. Czuć tam jabłko, jakąś wiśnię, ale wszystko to przypomina landrynkę bardziej niż świeże owoce. W tle majaczy coś dziwnego, podobnego do aldehydu octowego (farba emulsyjna), ale nie do końca. Kojarzy mi się z płynem do spryskiwaczy. Podejrzewam, że może to być jakiś produkt uboczny fermentacji w zbyt wysokiej temperaturze, a więc albo jakieś estry, albo alkohole wyższe.
Smak. Smak jest zdominowany przez chmiel. Jest tu ponownie delikatna ziołowość, ale dodatkowo jakieś owocki w stylu jabłka, porzeczek.
Goryczka. Średnia, ziołowa, stosunkowo długo się utrzymuje. Bardzo przyjemna, szlachetna.
Odczucie w ustach. Treściwość niska, ociera się o wodnostość. Wysycenie niskie do średniego.
Ogólne wrażenie. Pije się to względnie przyjemnie, ale na konkurs bym nie wysłał. Bittera to w żaden sposób nie przypomina; pomijając już eksperyment z gatunkiem chmielu kompletnie od czapy, to jeszcze te dziwne aromaty… Następnym razem użyję chłodziarki, żeby utrzymać temperaturę fermentującej brzeczki na sensownym poziomie. To piwo miało orzeźwiać bez dostarczania zbytniej ilości alkoholu i ten cel został osiągnięty (jest lekkie, pijalne i ma 4,8% alkoholu), ale spójrzmy prawdzie w oczy: udane to ono nie jest. Cóż, bywa. Następne będzie lepsze.