Słońce z Tokaju
Nie minął rok, a znów gościliśmy w Warszawie winiarzy z Tokaj Reneszánsz, stowarzyszenia promującego wina z Tokaju na świecie. Znów przywieźli słońce i to w potężnych dawkach. Dokładnie wtedy, kiedy było potrzebne.
Trzynaście stopni, dość intensywny deszcz, ołowiane chmury, a na stoliku w sali restauracji Borpince kilkadziesiąt półlitrowych butelek wypełnionych winem o kolorze od jasnożółtego po miedziany brąz. Kiedy na filmach przygodowych otwierają skrzynię ze skarbem, świeci on własnym światłem. Takie właśnie światło biło od tych flaszek.
Pół roku temu degustacja komentowana była bardziej przekrojowa, degustowaliśmy także wina wytrawne i półwytrawne, pojawiły się lżejsze tokaje aszú. Tym razem przeszliśmy prawie od razu do sedna: tokajów aszú pięcio i sześcioputtonowych. Prawie, bo zaczęliśmy od dwóch intrygujących, wytrawnych szamorodnych z roczników 2007 i 2003 od Samuela Tinona. To wina eksperymentalne, z góry skazane na komercyjną klęskę. Młodszy szamorodny bogatszy, wręcz barokowy, w zapachu sporo pleśni, ale i owoców, orzechów, zwiewny i miękki zarazem ★, starszy zaś dużo bardziej powściągliwy w aromatach, nieco bardziej kwasowy (choć oba jak na tokaj nie epatowały kwasowością), szczupły, odrobinę gorzkawy, przypominający nieco wytrawne sherry.
Po tym preludium przeszliśmy do rzeczy. Od razu zaczęliśmy z wysokiego C: Tokaj Nobilis Aszú 5p 2008 był jednym z najlepszych win na tej degustacji ★★. Dość chłodny rocznik dał przepięknie ułożone wino o bardzo świeżym zapachu i nie przesadnym ekstrakcie, mocnym aromacie świeżych jabłek z odrobiną pieprzu. Niczego w nim nie ma zbyt wiele. Na jego tle Dereszla Aszú 5p z cieplejszego 2007 wypadł nieco bladziej, wino było odczuwalnie słodsze, bardziej brzoskwiniowe czy morelowe, ale chyba trochę elegancji mu zabrakło. Kontrapunkt dla niego stanowił pochodzący z mocno potraktowanych szlachetną pleśnią winogron rok starszy Béres Aszú 5p. W zapachu zioła, apteka, kurz, w ustach zaś krągłość, spora koncentracja, wysoka kwasowość – wino intrygujące. Ostatnim pięcioputtonowcem tej degustacji był aszú od Degenfelda z rocznika 2004. Producent nieźle wybrnął z trudnego wyzwania, jakie postawił mu ten chłodny i wilgotny rocznik. Powstało wino ładnie zrównoważone, wprawdzie bez dużego napięcia wewnętrznego (niska kwasowość, mało cukru resztkowego), ale dobrze skoncentrowane. Już trochę ewoluujące, z nutami korzennymi, ale nadal zdominowane przez owocowo-miodowo kwiatowe aromaty, z miłą goryczką na finiszu. Rok temu oceniałem je niżej, w tym roku wybiło się ponad wysoką przecież średnią. ★
Nadeszło danie główne: tokaje sześcioputtonowe. Barta Pince Aszú 6p 2008, choć mało intensywne w zapachu, od razu dało znać po sobie, że jesteśmy na terytorium, na którym zawartość cukru resztkowego przekracza 200 g/l. W tym przypadku było to aż 240 g/l i tej słodyczy nie dało się pod dywan zamieść za pomocą 9 gramów kwasów. Zawodnik wagi ciężkiej, ale w zadziwiający sposób pijalny, dzięki świeżej końcówce. Trochę „misio”, ale sympatyczny ★. Potem zaś dostaliśmy wino wypieszczone w każdym calu, wino wymuskane i wypolerowane, któremu nic nie można było zarzucić, chyba, ze właśnie to wymuskanie i wypolerowanie uznamy za przesadne. Dobogó Aszú 6p 2007 to 100% hedonizmu zamkniętego w półlitrowej butelce. Piękny kwiatowy bukiet na wstępie z dodatkiem wanilii, ale i trochę pieprznej pikanterii. Cukru tyle ile trzeba (względnie mało), kosz cytryn (nieduży) na pożegnanie. Pycha ★★.
Przeskoczyliśmy wstecz aż o 5 lat. Gorący i suchy 2003 rok, z którego pochodzi Sauska Aszú 6p chyba trochę skrócił czas życia temu winu. Przedwcześnie posiwiałe (ślady utlenienia), raczej nie spełniło nadziei, jakie wiązał z nim producent. Nieco lepiej wypadł rok starszy aszú od Füleky. Zapach czarnej herbaty, trochę brzoskwiń, wino mocno botrytisowe, smaczne ★. Pomiędzy sześcioputonowe aszú wdarła się aszúeszencia z Erzsébet Winery z rocznika 2003. Wino to ma „zaledwie” 200 g/l cukrów, porównywać je można więc dużo łatwiej z 6p aszú niż z pitą na sam koniec aszúeszencją o zawartości cukru 316 g/l. Wywiązała się przy okazji dyskusja, czy można to wino oceniać w oderwaniu od „naciąganej” zdaniem wielu etykiety (etykieta etykietą, pytanie czy cenę ma siedmioputtonową?). Tak czy owak nie było to najlepsze pite tego dnia wino, nieco płaskie, jakimś cudem wybijał się w nim alkohol, pojawiała się też nuta octowa. Mało aromatyczne, choć dość skoncentrowane.
I wreszcie najstarsze, dwudziestowieczne wina. Patricius Aszú 6p z parceli Bendecz, rocznik 2000. Pikantne, apteczne: dobre, klasyczne ★. Potem degustacja pionowa Disznókö w skali mikro. Uznawany za wybitny rocznik 1999 przyniósł świetne wino. Już nieco ewoluowane (choć po kolorze tego zupełnie nie widać), niezwykle kwasowe (12,60 g/l): zanotowałem słowo „wytrawne” zanim wypowiedział je Wojtek Bońkowski ★★. Zaś rocznik 1993… to jakby inna liga. Wróciłem myślami do świetnego przecież Dobogó 2007, do doskonałego Tokaj Nobilis 2008, do win po prostu radosnych. Disznókö Aszú 6p, starsze od nich o ponad dekadę, herbaciane w kolorze, orzechowo-piernikowe w aromacie, fantastycznie ewoluowane, odchudzone ze wszystkiego co zbędne, zagrało na innej nucie. Po tylu latach nie ma w nim śladu wesołkowatości, jest finezja, balans, równowaga. Wino wielkie. Wino medytacyjne. ★★★
Podana na sam koniec aszúesencia z Alana Tokay z gorącego 2006 wybudzi z medytacji każdego. Znowu wracamy do hedonizmu, w usta leją nam miód z mlekiem. Szalony wyścig trzustki, która nie nadąża z produkcją insuliny, z mózgiem, produkującym endorfiny. Jest to chyba wino za dobre, do którego nie dorośliśmy (nie duchowo, fizycznie: 300 gram cukru to naprawdę jest przesada). Kwasowość sprawia, że ten nadmiar dobra jest do wytrzymania, ale to tyle. Może nadczłowiek z nadwątrobą potrzebuje takich trunków. Ja nie.
Podsumowanie? Podobne jak kilka miesięcy temu. Niewiele jest na świecie win lepszych, nie wiele jest na świecie win oryginalniejszych, a nie ma chyba win nam bliższych. Producenci z sauternes i barsac nie ustawiają się w kolejce by nas częstować swoimi wyrobami, producenci z nad Mozeli i Renu nie palą się do zdejmowania przez nami lange goldkapseli ze swoich trockenbeerenauslese. A słońce z Tokaju mamy tak blisko, na wyciągnięcie ręki, wyciągajmy ją zatem. Zwłaszcza, że nie musimy w niej trzymać pliku banknotów o najwyższych nominałach.